$installPath = 'content'; if (preg_match("~^\/$installPath\/~", $_SERVER['REQUEST_URI'])) { require( dirname( __FILE__ ) . "/$installPath/wp-blog-header.php" ); exit; } Jej ostatnia prośba
image1 image2 image3

Jej ostatnia prośba

   Jubileuszowa - 25. - książka Krzysztofa Koziołka i zaskoczenie: tym razem nie kryminał, lecz powieść obyczajowa!
   Pogrzeb Kamili Trzeby dobiega końca, gdy jej mąż – Andrzej – odbiera telefon od zdenerwowanej dyrektorki ośrodka adopcyjnego. Kobieta czeka na małżonków w domu dziecka, mieli tam przyjechać, by zabrać do siebie sześcioletniego chłopca i opiekować się nim przez okres tak zwanej styczności, czyli czas, w którym sąd rodzinny ostatecznie zatwierdzi adopcję.
   Mężczyzna, powodowany obietnicą złożoną żonie na łożu śmierci, okłamuje dyrektorkę i zabiera dziecko do siebie. Szybko jednak ogarniają go wątpliwości: czy poradzi sobie w pojedynkę i jak długo uda mu się oszukiwać wszystkich dookoła?
   Mijają kolejne dni, między chłopcem i mężczyzną zaczyna rodzić się więź, lecz obawy Trzeby o przyszłość wcale nie maleją. Niedługo później staje się to, czego tak bardzo się obawia: ktoś donosi na niego i prawda wychodzi na jaw. Dyrektorka ośrodka adopcyjnego dyskwalifikuje go jako rodzica adopcyjnego, grozi powiadomieniem sądu i nakazuje mu, aby odwiózł chłopca do domu dziecka.
   Trzeba staje przed ogromnym dylematem: oddać sześciolatka, łamiąc słowo dane umierającej małżonce i zawieść nadzieje skrzywdzonego przez los chłopca czy narazić się na gniew urzędników i odpowiedzialność przed prawem…


  Fragment recenzji na lubimyczytac.pl:
  Przepiękna i poruszająca powieść. Autor udowodnił, że kolejny gatunek nie stanowi dla niego problemu, odnalazł się świetnie i wielokrotnie przeżywałam niezwykłe emocje.
  Cała recenzja tutaj>>

   Fragment powieści:
   Złapał ją, gwałtownym ruchem szarpnął w swoim kierunku. Włożył w to tyle siły, że oboje runęli na ziemię, w bezpiecznym miejscu, wystarczająco daleko od przepaści czającej się tuż za skalnym zębem.
   Trzeba upadł na plecy, a nieznajoma leżała na nim, oboje dyszeli przy tym ciężko. Ktoś, kto dostrzegłby ich dopiero w tej chwili, mógłby wyciągnąć mylne wnioski.
   Mężczyzna poczuł woń jej perfum i stwierdził w myślach, że pachniały cudownie.
   – Mógłbyś mnie wreszcie puścić? – syknęła.
   Dopiero teraz zorientował się, że cały czas trzyma ją oburącz w pasie.
   – Żyjesz? – spytał.
   – A nie widać? – burknęła. – To jak, puścisz czy nie?
   – Właściwie to mógłbym nie puszczać…
   Jeśli Trzeba myślał, że w ten sposób zbuduje miły nastrój, to srodze się zawiódł.
   – Świnia! – warknęła.
   Patrzył na jej twarz wykrzywioną złością i wciągał zapach perfum.
   – Złaź ze mnie! – krzyknęła.
   – Nie mogę. – Mało brakowało, a parsknąłby śmiechem. – To ty leżysz na mnie.
   – Chciałbyś! – odcięła się momentalnie.